Artykuł, który napisałam na zlecenie agencji Happy&Rich, dla kwartalnika dedykowanego dermatologom - "Cetaphil News" (nr 6).
***
Słowa wypełniają naszą rzeczywistość po brzegi. Posługując się nimi nawiązujemy relacje i liczne kontakty, informujemy, pytamy, dyskutujemy, komunikujemy. Tworzymy przy ich pomocy rzeczywistość, interpretujemy ją, nadajemy znaczenie, opowiadamy historie ze swojego życia przeplatające się z rzeczywistością naszej wewnętrznej przestrzeni, którą również opowiadamy sobie słowami. Słowa tworzą powieści, anegdotki, żarty, powiastki, sztuki teatralne, reportaże, wypracowania szkolne, felietony i prasowe newsy. W słowa ubieramy swoje przeżycia, doświadczenia, radości, chwile wściekłości, wielkie miłości i zachwyty. Słowa malują nasz świat, ten wewnętrzny i ten zewnętrzny. W słowach ukryta jest wielką moc - potrafią one jednoczyć i dzielić, budować i niszczyć. Potrafią uratować człowieka z najbardziej grząskiego bagna rozpaczy i potrafią go do niego wrzucić, mogą dodać skrzydeł i mogą stać się ciężarem niesionym przez długie lata w sercu. Doceniajmy wagę słów, ważmy je i korzystajmy z nich tak, by wyrażały, tworzyły, komunikowały nasze potrzeby i myśli, by rozwiewały watpliwości i wyjaśniały niejasności. Jednym słowem - by nam sprzyjały. By przy ich pomocy, niczym za sprawą pędzla i farby, malować na płótnie rzeczywistości wielobarwne, przesycone znaczeniem i zarazem lekkością obrazy.
Bogactwo języka
Język polski jest niesamowicie bogaty i plastyczny. Jest w nim tyle niuansów, wielości znaczeń, odmian i możliwości tworzenia - jak to mawiał Witkacy - “nowotworów słownych”, że przy jego pomocy oddać można różnorodność stanów emocjonalnych, wielość wrażeń i przeżyć. Można opisać miejsca, zapachy czy wschody słońca w taki sposób, by słuchający tej opowieści człowiek poczuł w nozdrzach zapach pieczonego chleba, zimno kropelek rosy na bosych stopach i ciepło letniego poranka o wschodzie słońca.
By móc korzystać z pełnego asortymentu słownego, niczym muzyk tworzący utwór z pełnej gamy nut, trzeba swój słownik wzbogacać, powiększać jego zawartość słowami nowymi, starymi, brzmiącymi tak, że już samo ich brzmienie oddaje naturę opisywanego przy ich pomocy zjawiska. Czasem zaciekawić się słowem i rozsmakować w nim, by nam słowa i mowa grą twórczą były, plastyczną, otwartą, wielowymiarową, łączącą.
Dziś, w czasach powszechnych krótkich wiadomości tekstowych, komunikacji przez komunikatory drogą elektroniczną i chronicznego pośpiechu sztuka operowania słowem - czy też snucia opowieści - zeszła do podziemia, zanikając w codziennej komunikacji i pozostawiając ją zubożoną i płaską. Przekleństwa, czyli tak zwane wulgaryzmy, które jako słowa posiadają swoją specyficzną funkcję i zwłaszcza w naszym języku mają znaczący ciężar gatunkowy, podkreślają bowiem wydźwięk emocjonalny opisywanej sytuacji, wzmacniają wyraz - stały się płytkimi przecinkami w wypowiedziach osób o skrajnie ubogim słowniku, a przez ich nadużywanie straciły znaczenie i swoją siłę wyrazu. “Kurwy” wrzucane co drugie słowo w zdaniu, zamiast informować o wzburzeniu emocjonalnym autora wypowiedzi, informują o słownej biedzie. Tym bardziej istotna wydaje się być praca nad wzbogacaniem, urozmaicaniem i dbałością o zasób słów, którymi operujemy. Poprzez czytanie różnego rodzaju książek, zarówno napisanych przez współczesnych autorów, jak i tych sprzed wieków, można poznawać i chłonąć wieloznaczności i słowne zabawy. Im więcej słów mamy do dyspozycji, tym więcej możliwości adekwatnego wyrazu tego, co nam w duszy gra.
Nie tylko po czynach ich poznacie
Zwykło się mówić, że człowieka poznaje się po tym, co robi, a nie po tym, co mówi. I zgoda, jest w tym dużo prawdy. Niemniej jednak sposób, w jaki wyraża się człowiek i słownictwo, jakim operuje, również wiele nam o nim powie. Przede wszystkim zaś zadecyduje, czy będziemy mieli ochotę go słuchać, kontynuować z nim rozmowę, żartować, czy też nie. Jeśli na tym pierwszym etapie znajomości, jakim jest rozmowa, słowa i intencja, z jaka są wypowiadane, nie zagrają, te pierwsze drzwi wspólnej potencjalnej znajomości zostaną zamknięte. Bez ich zaś otwarcia, czyli bez chęci do prowadzenia dalszej wspólnej rozmowy, wymiany zdań, pytań i odpowiedzi, możliwa znajomość już na starcie skazana jest na zakończenie. Zgodzisz się ze mną zapewne Czytelniku, że spotykasz w życiu ludzi, z którymi rozmowa jest przyjemnością, z którymi rozmowa rozbudza Twoją ciekawość, zainteresowanie i zwyczajnie chęć na kolejne spotkania i rozmowy. Zdajesz sobie z pewnością sprawę, że tę samą treść, ten sam komunikat można przekazać na wiele różnych sposobów. Niektóre formy komunikowania sprawią, że z chęcią odpowiesz na zadane pytanie, pozwolą Ci rozmawiać bardziej otwarcie na dany temat. Inne zaś sprawią, że poczujesz się niekomfortowo i zamkniesz się w sobie niczym skorupiak w swojej skorupie bądź fizycznie się oddalisz. Oczywiście ton głosu, intonacja, mimika twarzy - to wszystko wraz z wypowiadanymi słowami nadaje im pewnej określonej barwy. Zobacz jak na samym tylko poziomie słownym bardzo różnić będą się pozornie dwie takie same prośby: a. Czy mogłabyś być tak serdeczna i zrobić dla mnie kawę, moja kochana?, b. Co z tą kawą, doczekam się? Przeczytaj, proszę, każde z tych zdań, wyobrażając sobie, że są skierowane do Ciebie i zatrzymaj się na chwilkę. Zobacz jakie odczucia budzi w Tobie każde z tych pytań, jaka odpowiedź na każde z nich w Tobie rośnie. Słowa mają znaczenie, często większe niż nam się wydaje.
Nasze wewnętrzne historie
Rozmowy z ludźmi, wymiany myśli i przemyśleń, toczymy słowami. Jak rzecz się zaś ma z naszymi myślami? Przez głowę przeciętnego człowieka w ciągu doby przetaczają się, niczym przypływające i odpływające fale, tysiące myśli dotyczących rozmaitych spraw. Jaką formę mają myśli - słów czy obrazów? Obrazy tworzą nasze wyobrażenia, słowa stanowią tkankę naszych myśli. Przez dużą część dnia w ludzkich głowach odbywa się nieustanny wewnętrzny monolog, określany potocznie mianem myślenia. Czasem służy on rozwiązaniu jakiegoś istotnego zadania, znalezieniu rozwiązania potocznie nazywanego “wymyśleniem” rozwiązania. Przez znaczną część czasu jest on jednak narracją komentującą wydarzenia, czy to aktualne, czy też minione. Jest to często głos oceniający, punktujący, wytykający błędy. Jest to ten głos i rodzaj komunikatów, które słyszeliśmy jako dzieci w najmłodszych latach swojego życia. Głos, który wrył się w nasze neurologiczne struktury jako wzorzec czy też filtr, przez który postrzegamy dziś wydarzenia, sytuacje, okoliczności - niekoniecznie adekwatnie. Ciekawym i często odkrywczym doświadczeniem jest przeprowadzenie małej obserwacji, a mianowicie przyjrzenie się z zaciekawieniem treści naszego wewnętrznego monologu, czyli treści naszych myśli. W jaki sposób opowiadamy sobie historię swojego życia? W jaki sposób komentujemy swoje sukcesy i porażki? Jakie słowa o nas samych przepływają przez nasze głowy w postaci myśli? Czy to są słowa wspierające, pełne zrozumienia i akceptacji, czy też słowa karcące, przepełnione niezadowoleniem i samokrytyką? Warto w ramach eksperymentu poprzyglądać się treści swojej wewnętrznej opowieści, którą snujemy na własny temat i na temat otaczającego nas świata. Warto zwrócić uwagę na przekaz jaki niosą słowa, z których w myślach budujemy skierowane do nas samych komunikaty. Czym innym jest surowe, rzeczowe przedstawienie faktów, dajmy na to “Wczoraj miałam ustny egzamin z hiszpańskiego i nie zdałam go”, a czym innym historie, które wokół tego faktu możemy sobie opowiadać, interpretując go na swoją korzyść bądź szkodę. Na przykład “Wczorajszy egzamin z hiszpańskiego był dla mnie trudny, za trudny na ten moment. Zabrakło mi tygodnia na lepsze przygotowanie, no cóż. Będzie we wrześniu termin poprawkowy, przede mną dwa miesiące na przygotowanie się”, bądź “Oczywiście nie zdałam wczorajszego egzaminu z hiszpańskiego za pierwszym podejściem, wiadomo było od razu, że tak będzie. Teraz całe wakacje mam z głowy. Nie nadaję się do niczego, nic mi w życiu nie wychodzi”. Czy widzisz różnicę między faktem i interpretacjami tego faktu poczynionymi w dwóch różnych głowach. To są właśnie opowieści, które przy pomocy słów opowiadamy sobie w myślach na własny temat. Interpretacje faktów, w które - zanim rozpoznamy wzorzec snutej przez siebie opowieści - wierzymy bezgranicznie. Dlatego słowa, również te wypowiadane po cichu, w myślach, samemu sobie, są tak istotne. Mogą nam one bowiem dodawać otuchy, pozwalać na zachowanie orientacji i kursu na wodach rzeczywistości, dawać motywację. Mogą też powodować, że będziemy szli przez życie z podkulonym ogonem, w przekonaniu, że nic nam się nie udaje i na nic dobrego nie zasługujemy. Przyglądajmy się słowom i temu jak oddziałują one na nasze samopoczucie. One naprawdę mają moc czynienia naszej opowieści wspierającą, a świata mniej ponurym niż zazwyczaj jawi się on w ponurych wizjach. Nasza wewnętrzna opowieść, dzięki właściwym słowom, może pozwolić nam iść przez życie z większą swobodą i lekkością.
O dawaniu i braniu
Od treści naszej wewnętrznej opowieści na temat nas samych i otaczającej nas rzeczywistości - czyli od naszych przekonań - zależy to, czy będziemy potrafili przyjmować od innych i dawać im wyrażone w słowach emocje. Emocja bowiem to nic innego, jak swego rodzaju poruszenie w naszych duszach. Widzę pięknego człowieka i widok ten porusza jakąś strunę w mym wnętrzu. Słowa w myślach pieją z zachwytu “Jaką ona ma niesamowitą burzę loków na głowie, coś pięknego!”, ale czy podzielę się z właścicielką loków tą myślą? Czy zagadnę do niej przechodząc obok i powiem “Kobieto, jaką ty masz niesamowitą burze loków na głowie!”? Niektórzy odważą się na taki gest hojności, większość raczej nie, nieliczna mniejszość po zdaniu sobie sprawy ze swojego zachwytu inną osobą momentalnie doda w myślach coś w stylu “…ale pewnie jest głupia jak koza”. Dlaczego? Dawać innym może jedynie ktoś, kto sam ma, kto nie czuje niedosytu, kto myśli o sobie dobrze na zasadzie “ja jestem w porządku, inni też są w porządku”. Dobre słowo można chcieć zachować dla siebie z wielu powodów: nieśmiałości, przyzwyczajenia, braku wygodnej sposobności by powiedzieć o swym zachwycie właścicielce burzy loków, a czasem z powodu przyswojenia metodologii wychowawczej stosowanej wciąż, niestety, przez wielu rodziców, a mianowicie braku pochwał, braku komplementów, braku miłych słów z obawy, by “dziecku nie poprzewracało się w głowie”. Na tej samej zasadzie funkcjonuje później wychowany w myśl tej metody dorosły, który nie uświadomił sobie faktu, że od miłego słowa jeszcze nikomu w głowie się nie poprzewracało, a wręcz przeciwnie - podzielenie się z kimś tym, co nam się w tej osobie spodobało spowoduje, że obdarzony dobrym słowem człowiek rozpromieni się, a obdarowujący poczuje się jak ten, który do tej radości u drugiego człowieka się przyczynił. Każdy zyskuje, nikt nie traci. W trzecim przypadku, gdy człowiek zauważywszy u siebie zachwyt inną osobą musi od razu dopisać do niej opowieść szkalującą, umniejszającą obiekt swojego cichego zachwytu, tchnie wielką wewnętrzną biedą i ponurą historią snutą na własny temat. Mechanizm umniejszania bowiem stosowany jest często przez osoby, które nie myślą o sobie samych dobrze, więc każdy przejaw czy to dobrego samopoczucia u innych, czy czegokolwiek co same chciałyby mieć w posiadaniu a nie mają, powoduje dopisanie w myślach jakiejś cechy mającej posiadacza dobrego samopoczucia ośmieszyć, umniejszyć, zbagatelizować. Byle tylko samemu poczuć się lepiej, w toku myślenia “może i nie mam takiej szałowej burzy loków na głowie, ale przynajmniej nie jestem głupia jak koza”. Smutne zjawisko.
Jak sprawa się ma z przyjmowaniem komplementów? Ano bardzo podobnie i analogicznie do kwestii obdarowywania nimi innych. Często ten, który nie szczędzi innym uczciwego, dobrego słowa, przyjmie z uśmiechem komplement skierowany pod jego adresem. Uśmiechnie się, podziękuje i włoży sobie to słowo uznania do koszyczka swoich życiowych historyjek i doświadczeń, bo to miłe mieć takie szczerze wypowiedziane dobre słowa w arsenale swojej pamięci.
Ktoś, kto komplementów nie rozdaje, w zależności od powodu takiego stanu rzeczy zareagować na komplement pod swym adresem może różnie. Często będzie zmieszany, zdziwiony, nieufny, z czasem powie wprost “I co ja mam z tym teraz zrobić?”. Przyjąć, podziękować i nasmarować się tymi słowami niczym olejkiem różanym człowieku! Poczuć te słowa, poczuć że one są o Tobie, przyjąć do wiadomości to, że drugi człowiek zauważył w Tobie coś pięknego, wartościowego i był na tyle hojny, że zechciał się z Tobą tym podzielić. Nie zachował tego tylko dla siebie. Być może kosztowało go to przełamanie odrobiny zawstydzenia, by ot tak podejść do obcej osoby i powiedzieć jej, że jej burza loków poruszyła go w jakiś sposób. Nigdy nie wiesz czym dla kogoś jest jakiś wykonany przez niego gest. Doceń to, przyjmij, nasyć się tym i włóż do koszyczka. Być może za jakiś czas także i Ty odważysz się podzielić z kimś czymś miłym, co cię poruszy i przekonasz się jakie to jest uczucie.
W przypadku człowieka głodnego dobrych słów, z niską samooceną i smutną, ponurą wewnętrzną opowieścią, reakcja na komplement czy uśmiech może być zaskakująca. Człowiek taki, myśląc o sobie samym źle i nie wierząc, by ktoś inny mógł dostrzec w nim cokolwiek interesującego, wartego zauważenia, pięknego, może na miłe słowo zareagować agresywnie, ze złością. Może poczuć, że ktoś z niego szydzi, natrząsa się, bo jak to tak mówić miłe rzeczy komuś, kto we własnym mniemaniu nie jest wart funta kłaków. Nie z komplementem, ale z uśmiechem podobna historia spotkała mnie lata temu. Byłam umówiona z koleżanką na spacer po pustym parku wczesnym rankiem w niedzielę, miałyśmy się spotkać wpół drogi. Zmierzając w umówionym kierunku zauważyłam koleżankę na horyzoncie i mimowolnie uśmiechnęłam się na jej widok. W tym samym momencie minął mnie przejeżdżający na rowerze w przeciwnym kierunku pan, a po chwili usłyszałam za swoimi plecami jego słowa “Co się tak głupio cieszysz?”. W pierwszym momencie nie zwróciłam na nie uwagi, natomiast chwilę później zdałam sobie sprawę, że w parku jest zupełnie pusto - poza mną, moją koleżanką zbliżającą się z oddali i tym panem w pobliżu nie było nikogo. Obejrzałam się za siebie, by upewnić się do kogo rowerzysta skierował te słowa. W chwili, gdy odwróciłam głowę zauważyłam, że pan również ogląda się za siebie, być może przyglądając się ze zdziwieniem komuś, kto idąc przez park tak głupio się cieszy. Zrobiło mi się go żal. Jak posępną wewnętrzną opowieść musi snuć ktoś, kto w taki sposób reaguje na czyjś uśmiech. Mógłby przecież pomyśleć, że uśmiecham się do niego, odwzajemnić uśmiech i z poczuciem, że spotkał miłego przechodnia w parku rozpocząć niedzielny dzień.
Niech ta historia jeszcze raz pozwoli Tobie Czytelniku zrozumieć wagę i znaczenie słów, tych wypowiadanych na głos i tych będących treścią naszych myśli. Niech pozwoli zauważyć, że słowa tworzą nasz świat - ten zewnętrzny i ten wewnętrzny. Dobierajmy słowa z dbałością, by malować nimi takie pejzaże wewnętrznych narracyjnych krajobrazów, które pozwolą nam żyć lżej i przyjemniej. Pamiętając, że zasoby własnych dobrych myśli o sobie i świecie pozwalają nam na dzielenie się nimi z innymi. Im więcej zaś dobrych słów, docenienia, uważności i zauważenia kolorów w świecie, tym codzienność staje się bardziej różnorodna, różnobarwna, ciekawa i zwyczajnie przyjemna. I tego nam wszystkim życzę. :-)
Comments